Paweł Kukiz odniósł sukces zwiększając szanse na wprowadzenie JOWów. To dobrze. Każda dyskusja o naszej ordynacji wyborczej ma wartość.
Jednocześnie zauważam, że z poszycia leśnego wyszło bardzo dużo zdeklarowanych przeciwników JOWów. Wcześniej nie byli oni widoczni ani aktywni. O co chodzi?
Można zaobserwować, że zarówno zwolennicy PO, jak i zwolennicy PIS, jak i zwolennicy małych partii, jak i różni lewicowcy nagle kręcą nosem, że te JOWy, sodoma i gomora panie, złe rzeczy się będą dziać.
Zwolenników PO tłumaczę tym, że są lojalistami Tuska i skoro Tusk pogrzebał ten pomysł, to z powodów taktycznych nie można teraz być za, bo jak to by wyglądało, my za, a partia przeciw, nie do pomyślenia.
Zwolennicy PIS też jakoś dziwnie reagują. Prezes był wcześniej przeciw, a teraz zwolennicy są przeciw, bo się patrzą na to, ile wygrało PO w senacie. PIS ma nadzieję wkrótce wygrać bez zmiany ordynacji, więc mogę podejrzewać, że PIS chce jednocześnie wygrać następne wybory i zachować partyjniactwo.
(Czabański: "Żeby władzę zdobyć, prawica musi się skupić wokół PiS. Gdy już Polska stanie się państwem silnym, można pomyśleć o zmianach w ordynacji wyborczej, które utrwalałyby dobre cechy systemu politycznego, a eliminowały złe (np. nadmierne partyjniactwo). Odwrotna kolejność postępowania byłaby fatalnym błędem.")
Zwolennicy małych partii, jak PSL, muszą być programowo przeciw, bo system większościowy by ich wykosił z sejmu. Nawet gdyby zostali w sejmie, to by stali się niepotrzebnym odpadem wyborczym, bo zwykle zwycięzca JOWów sam tworzy rząd, mając ponad 50% mandatów. Jak wiemy, PSL to obrotowe gówno, którego jedynym powodem do znaczenia w polityce jest przyklejanie się do lewicowego (SLD) lub liberalnego (PO) okrętu w celu przekroczenia progu 50%. Do niczego innego nie są nikomu potrzebni, nawet rolnikom nie są potrzebni, co pokazał sukces Samoobrony i względnie dobra pozycja PIS na wsi.
Medialno-ideowi lewicowcy ala Żakowski też JOWów nie kochają. Rzekomo JOWy wzmacniają partyjne koterie. Może Żakowski powinien to przedyskutować ze zwolennikami JOWów, którzy uważają dokładnie odwrotnie.
( Żakowski :"np. o jednomandatowych okręgach wyborczych z całą pewnością wiadomo, że wzmacniają, a nie osłabiają partyjne koterie. Jak kogoś nie przekonuje sytuacja w Senacie, zachęcam do lektury. Jest spora literatura.")
Co się więc dzieje?
Skąd taki wielokierunkowy atak na próbę zmiany ordynacji wyborczej? Czyżby pasowała ona wszystkim taka jaka jest? Jednak żaden z krytyków nie ma własnego pomysłu na reformę ordynacji.
Ja natomiast pozwolę sobie przypomnieć, że nie jesteśmy skazani na JOWy. Można wybrać niemiecki system wyborczy mieszany, w którym z każdego okręgu wchodzi zwycięzca z okręgu (istota JOWów), a wyborcy głosują jednocześnie na partię i miejsca w Bundestagu są uzupełniane PROPORCJONALNIE do stanu wynikającego z poparcia dla partii (istota systemu proporcjonalnego).
Tak więc można jednocześnie mieć ciastko i je zjeść. Można mieć system, który z okręgów wybiera wybitnych ludzi z lokalnym poparciem i jednocześnie mieć system gwarantujący proprocjonalną reprezentacyjność różnych grup wyborczych.
ALE NIKT W POLSCE O TYM NIE MÓWI.